Wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku było dla większości Polaków gwałtownym wstrząsem. Oczywiście, spodziewano się, że władza komunistyczna nie pogodzi się na długo z istnieniem “Solidarności”, jednak nie przewidywano, że stanie się to tej nocy i w takiej formie. Obostrzenia wynikające ze stanu wojennego spotkały się z buntem i złością obywateli. Opór manifestowany był m. in. poprzez spacery o godzinie 19:30, czyli w czasie emisji Dziennika Telewizyjnego, słynącego z kłamliwych i propagandowych treści, a dodatkowo ówcześnie prowadzonego przez umundurowanych dziennikarzy. Inną formą manifestacji było odwracanie telewizora do okna lub pisanie na murach haseł, takich jak „DTV ŁŻE” lub „Orła WRON-a nie pokona” (aluzja do Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego). Podobne hasła widniały na ulotkach rozrzucanych w miejscach publicznych. Oczywiście, druk takich ulotek oraz innych publikacji opozycyjnych był nielegalny.
W Liceum Reja w Warszawie, zaraz po powrocie do szkoły 4 stycznia, uczniowie również zaangażowali się w działania opozycyjne. Młodzież zaczęła nosić oporniki (symbol niezgody na działania władz), które wpinała do ubrań lub robiła z nich biżuterię. W wielu szkołach groziło za to zawieszenie w prawach ucznia. W Reju, szkole, która słynęła z większej wolności, oporniki nie były zakazane. Co więcej, wielu uczniów po wejściu do budynku zmieniało je na większe, niż te noszone na zewnątrz.
Inną inicjatywą samorządu naszego Liceum było organizowanie tzw. milczących długich przerw i ubieranie się na czarno w każdą miesięcznicę wprowadzenia stanu wojennego. Niektórzy angażowali się też w bardziej ryzykowne przedsięwzięcia, takie jak uczestnictwo w nielegalnych protestach, czy druk i dystrybucję ulotek, broszur i książek, co zagrożone było karą pozbawienia wolności.
Emil Barchański w jedynym zachowanym fragmencie pamiętnika w ten sposób opisywał postawy Polaków na początku stanu wojennego:
„13 grudnia 1981 dla milionów Polaków był potężnym ciosem w tył głowy. Jedni, upadłszy, zostali pojmani, inni jedynie się skulili, przykucnęli i teraz próbują nadal, choć w kuckach, poruszać się do przodu. Są też tacy, którzy upadli i, choć nie zostali pojmani, trwają nadal w tej samej pozycji. Ale najsmutniejsze jest, że są też tacy, którzy zostali pojmani, ale teraz sami z ukrycia zadają takie ciosy, jakie zdążyli otrzymać wcześniej. Ja należę do tych, którzy próbują stawiać kroki do przodu nawet w trudnej pozycji, w kuckach.”
(Zdjęcie pochodzi ze strony www.przystanekhistoria.pl)